Brazylijskie jiu-jitsu

Na początku tego roku rozpocząłem przygodę z treningiem brazylijskiego jiu-jitsu. Mijają już 3 miesiące mojego stażu w tej dyscyplinie i nadal nie mogę wyjść z podziwu, jak efektywna jest to sztuka walki. Niewątpliwie moje samozaparcie i dyscyplina zostały wystawione na próbę, jak zapewne każdego, kto po raz pierwszy zajął się treningiem sportów walki.

Z tak skromnym stażem treningowym, nie będę silił się na opisywanie nawet podstawowych technik walki. Skoncentruję się natomiast na moim zdaniem kilku ważnych wskazówkach, które mogą przydać się osobom, które po raz pierwszy założyły kimono i biały pas.

Wybór sztuki walki

Już od wielu lat nosiłem się z zamiarem rozpoczęcia treningów sportu walki. Od młodości jestem zagorzałym fanem MMA. Starcia zawodników na galach Pride, UFC i K1 na początku lat dwutysięcznych, dostarczały mi ogromnego zastrzyku adrenaliny. Obserwowałem karierę niemal każdego zawodnika, który w tamtym czasie święcił triumfy. Patrząc się z perspektywy, trochę żałuję, że dopiero po 20. latach (mając 36 lat) zdecydowałem się na pierwszy kontakt z nauką technik walki.

Na początku roku, ustaliłem sobie kilka celów, które miałem zamiar zrealizować. Jednym z nich była nauka walki w parterze trenując BJJ. Wybór tej konkretnej dyscypliny wydawał mi się oczywisty i naturalny. Poniżej przedstawię kryteria, którymi kierowałem się przy wyborze wraz z krótkim opisem:

  1. Efektywność sztuki walki w zastosowaniu do samoobrony
    Spośród szerokiej palety technik walki, w samoobronie moim zdaniem najlepiej sprawdzają się — z grupy sportów uderzanych: boks i muay thai, natomiast z grapplingowych: BJJ, judo i zapasy.
  2. Zminimalizowanie prawdopodobieństwa odniesienia kontuzji
    Tutaj skłaniałem się ku sportom chwytanym. Także ze względu na to, że pozostawiają one mniej widocznych śladów na twarzy, co z racji wykonywanego przeze mnie zawodu było ważnym kryterium.
  3. Możliwość wzięcia udziału w amatorskich zawodach
    Z wiekiem najbardziej traci się na szybkości i wytrzymałości, zdecydowanie mniej na sile, natomiast technika, którą trenuje się regularnie, pozostaje na całe życie. Myślę, że tutaj BJJ wychodzi na prowadzenie, ponieważ to właśnie technika jest tu kluczem do pokonania przeciwnika. To sprawia, że nawet w zaawansowanym wieku będę w stanie brać udział w amatorskich zawodach.
  4. Możliwość treningu do późnej starości
    Hélio Gracie, który był twórcą BJJ, trenował do 95 roku życia. Nawet w tak późnym wieku brał udział w sparingach z młodymi zawodnikami. Nigdy nie mówił, że Cię pokona. Mówił natomiast, że Ty nie jesteś w stanie go poddać. Przeciwnicy szybko przekonywali się o prawdziwości tych słów.
  5. Dostępność dobrej szkoły i wykwalifikowanych trenerów
    Nie chciałem trafić do szkoły, gdzie trenerzy puszczają początkujących zawodników do wymagających sparingów. Jeden z moich najlepszych kolegów trenował karate kyokushin i w tym czasie regularnie miał połamany nos, ponieważ trener wyznawał zasadę, iż właśnie w czasie wymagających walk, zawodnik się utwardza i lepiej uczy.
    W zasadzie pod nosem miałem czołową szkołę BJJ w Polsce, co przesądziło o finalnym wyborze.

Jak widzisz, podszedłem do sprawy praktycznie i musiałem realnie ocenić, który sport jest dla mnie odpowiedni w momencie, gdy nie jestem już osobą młodą. Po czasie stwierdzam, że wybór BJJ był strzałem w dziesiątkę.

Trudne dobrego początki

Stawiając po raz pierwszy nogę na macie, nie myślałem, że BJJ będzie sportem aż tak wymagającym. Musiałem zmienić całkowicie moje postrzeganie walki. No ale może od początku…

Na kilku pierwszych zajęciach trafiłem do grupy wstępnej, gdzie mogłem zapoznać się z podstawami walki w parterze. Zajęcia trwały około godziny. W ich skład wchodzi rozgrzewka oraz nauka technik walki w parach. Dzięki temu, że ćwiczę kalistenikę i sporo biegam, rozgrzewkę, która notabene była wymagająca, jakoś przeszedłem. Troszkę trudniej było już z nauką techniki — zapamiętywanie układów ruchów jest wymagające.

Po tych kilku zajęciach trafiłem do grupy początkującej. Tutaj zrobiło się już zdecydowanie trudniej, a to ze względu na to, że doszły zadaniówki i walki. Trening jest tym samym odpowiednio dłuższy i zajmuje półtorej godziny. Muszę przyznać, że pierwszy trening dał mi w kość. Przypomniały mi się czasy wczesnej podstawówki, gdzie co jakiś czas dochodziło do walk z moimi kolegami i były to zazwyczaj walki w zwarciu bez uderzeń.

Na sparingach dajesz z siebie wszystko — szczególnie gdy trafi Ci się inny biały pas. Niemal każdy ruch wykonujesz siłowo z kiepską techniką. Taka walka trwa długo i obydwie strony są po niej skrajnie wycieńczone. Zupełnie inaczej wyglądają sparingi z wyższymi pasami. Możesz starać się z całych sił wygrać, ale i tak zazwyczaj wcześnie odklepujesz. Przepaść między osobą, która dopiero stawia pierwsze kroki, a kimś, kto trenuje zaledwie rok, jest ogromna.

Przede wszystkim trzeba zmienić sposób, w jaki postrzega się walkę samą w sobie. W mojej głowie zawsze tkwiło przekonanie, iż dominującym w niej czynnikiem jest siła fizyczna. Byłem w wielkim błędzie. Przede wszystkim chodzi o przetrwanie i efektywne rozłożenie sił w czasie. Do tego dochodzi umiejętność przewidywania ruchów przeciwnika i wykorzystywanie jego błędów. W większości przypadków należy wyzbyć się zachowań, które naturalnie podpowiada nam mózg. Prostym przykładem jest sytuacja, gdy przeciwnik zdobył dosiad i dociska nas do maty ciężarem swojego ciała. Naturalną reakcją naszego organizmu jest, że chcemy go odeprzeć rękoma. Jest to metoda nieefektywna, która sprawi, że stracimy tylko mnóstwo siły.

Ważnym aspektem w BJJ jest płynne przechodzenie między poszczególnymi ruchami… trudno to jednoznacznie określić i myślę, że najlepszym określeniem jest tutaj angielskie flow, czyli płynąć. Ta umiejętność obejmuje także wcześniej wspomniane efektywne rozłożenie sił w czasie poprzez wykorzystywanie największej ilości siły w okienkach, gdy przeciwnik jest podatny na nasze ataki lub zmiany pozycji.

Najważniejsza zasada: nie odpuszczać treningów

Po każdym treningu nasz organizm jest pobudzony. Jest to inny typ pobudzenia niż ten, który towarzyszy nam na przykład po trening na siłowni, czy na drążkach. Nasz organizm nie odróżnia sparingów od sytuacji, gdy musimy walczyć o życie — reaguje na nie tak samo. Pierwszy raz w czasie mojej przygody ze sportem, miałem niechęć do uczestnictwa w zajęciach. Idąc na salkę, miałem duszę na ramieniu i szukałem wymówki, aby się na nich nie pojawić. Z ambitnych planów uczestnictwa w minimum trzech treningach w tygodniu, pozostał jeden w środku tygodnia. Postawiłem sobie jednak za punkt honoru, aby ten trening nigdy nie odpuścić i tak się stało. Wyszło to w zasadzie na dobre, ponieważ mój organizm potrzebował czasu, aby zaadaptować się do nowej metody treningowej. Ten początkowy okres trzeba niestety przetrwać, a z czasem jest o wiele lepiej. Zauważyłem, że gdy byłem poddany temu typowi stresu, to inne trudne sytuacje w pracy, czy też w życiu osobistym nie zdawały się być już tak stresogenne. Tam nie walczymy przecież o swoje życie, tak jak to jest (w przenośni) na sparingach.

Zaznaczę też, że sporo zależy od trenerów. U mnie w klubie uczestniczyłem w zajęciach z 4 trenerami i każde były odmienne. Rozgrzewka, technika, zadaniówki i sparingi były oczywiście stałymi punktami w planie, ale już ich realizacja była odmienna. Naprawdę warto dzień zajęć dostosować do trenera, który uważamy, że w danej sytuacji jest dla nas najlepszy. Pamiętajmy jednak o różnorodności. Z takich praktycznych wskazówek, to mogę jeszcze dodać, żeby zwracać baczną uwagę na wagę przeciwników, których dobieramy sobie do sparowania. Raz trafił mi się przeciwnik, który był ode mnie o 45 kg cięższy (ważył 120 kg) i także był białym pasem. Prawie złamałem sobie nogę, gdy mnie przygniótł. Trenerzy zazwyczaj dbają o odpowiednie dobranie sparingpartnerów, ale my też miejmy to na uwadze i nie bójmy się odmówić sparingu z dużo cięższym od nas zawodnikiem (szczególnie gdy jest amatorem).

Zapomniałbym wspomnieć o ogromnej satysfakcji, jaką czerpię się, gdy wyjdzie nam jakieś poddanie, albo przetrwamy trochę dłużej niż 1 minutę w walce z wyższym pasem. Jest to uczucie, które towarzyszy nam także po każdym zakończonym treningu. Trudno jest to opisać, ale gwarantuję, że uśmiech zawita na Twojej twarzy, gdy poczujesz to na własnej skórze.

Podsumowując ten akapit, pamiętaj, że najważniejszą rzeczą jest regularne uczestnictwo w zajęciach. Nawet gdyby miał to być tylko jeden dzień, to zawsze jest to AŻ jeden dzień. Znany cytat Lao Tse mówi, że „mrówka w ruchu robi więcej niż uśpiony wół”.

Podsumowanie

Ostatni trening BJJ odbyłem 11 marca. Łącznie od początku roku, uczestniczyłem w 15 zajęciach. Niestety z powodu epidemii koronawirusa, treningi zostały wstrzymane. Nie wiem, przez ile taki stan rzeczy się utrzyma. Wiem jednak, że teraz czegoś mi w życiu brakuje. W tym turlaniu się z innymi ludźmi na macie jest coś niezwykłego. Wydaje mi się, że w czasach, wszechobecnych mediów społecznościowych, człowiek może czuć się samotny. Jan Turowski definiował więź społeczną jako: „fakt uzależnienia się bądź zjednoczenia się członków danego zbioru ludzi wokół określonych wartości czy pełnionych funkcji społecznych”. Uważam, że to właśnie brazylijskie jiu-jitsu pozwala podtrzymywać te więzi, w przeciwieństwie do portalów Zuckerberga.

1 komentarz

Dołącz do dyskusji i opowiedzieć nam swoją opinię.

Magdalena Annaodpowiedz
1 października 2022 o 08:05

Świetny post. Jestem kobieta i niedawno zaczekam treningi BJJ. Tak jak piszesz, jest w turlaniu coś niezwykłego. Chce się kolejnego razu. Jestem na samym początku, jeszcze dużo ruchów nie załapałam ale mam niesamowity fun i poprawa się kondycja. Tak jak piszesz, w czasach obecnym przyklejeniu do telefonow, BJJ jakis zbliża do ludzi przez ten fizyczny kontakt. Pozdrawiam

Dodaj komentarz